środa, 19 marca 2014

Blondynka na krańcu świata :)

Witajcie,
w tym poście czeka mnie nie lada wezwanie... a mianowicie spróbuję podzielić się z Wami tak bardzo odległym, 'innym' światem w dzisiejszych czasach. Będzie to podróż w głąb prawdziwej wioski murzyńskiej. Tak, dobrze przeczytaliście! WIOSKI MURZYŃSKIEJ!
Tak więc zaczynamy! :)


Można śmiało powiedzieć, że kilka tygodni temu wcieliłam się w rolę 'Blondynki na krańcu Świata'...
Pewna znajoma murzynka mojej rodziny z RPA zaprosiła nas abyśmy odwiedzili jej rodzinę, która mieszka w wiosce murzyńskiej (Było to samo miejsce gdzie odbywał się zuluski ślub, któremu poświęciłam oddzielny post LINK)
Muszę wam powiedzieć,że było to jedne z najsilniejszych przeżyć podczas mojego  pobytu w RPA.
Wyobraźcie sobie spędzenie jednego dnia pośród ludzi, gdzie mieszkanie w glinianej chatce ze słomianym dachem jest codziennością. Gdzie tradycyjne stroje, tańce, śpiewy otaczają Ciebie z każdej strony.
Zostałam wyrwana z blasku cywilizacji gdzie chociaż przez chwilę mogłam uczestniczyć w wydarzeniach z opisu powyżej.










                                              Wykonywanie słomianej maty do spania

                        

                                         "Nauka" wchodzenia do zuluskiej chatki







Dom z zewnątrz...

                                 i  ten sam niepozorny domek tylko,że wewnątrz! :D




W ramach podziękowań upiekliśmy 3 blachy ciast, które znikły po niecałych 10 minutach :)

                                                  
                                                               Oczywiście smakowało!

                                              
                                               Nie ważne jak...ważne,że jem! :D

                                                 Przygotowania do śpiewania i tańców








 

                                               Przynajmniej się starałam :)

                                       

                                       Paczką lizaków skradliśmy zainteresowanie dzieci ;)

 



Nie wiem czy poznajecie, ale jest to ta sama Pani co była Panną Młodą na ślubie zuluskim LINK
Jej domek 
 





 W kulturze zuluskiej produkuje się własne piwo, "Umgombothi", które zrobione jest ze sfermentowanej mąki pszennej, kukurydzianej oraz drożdży. Trunek przechowuje się w "chłodnym" (jak na warunki murzyńskie) miejscu.



Oczywiście jako głodna doświadczeń spróbowałam! 
hmm...na szczęście znalazłam ochotniczkę, która bardzo chętnie pomogła mi je dokończyć :D

Po degustacji muszę stwierdzić,że w smaku jest kwaśne, wyglądem nie zachęca. 
Ale co kraj to obyczaj! 









                Wszystkie dzieci mają coś wyjątkowego w sobie...Te skradły moje serce śpiewem i tańcem :)





                                          Aparaty wzbudziły zainteresowanie
                                           i moje blond włosy też :)

                                        Magia oglądania swoich zdjęć w aparacie!

















Zastanawiam się czy sama bym uwierzyła w zdjęcia, które wstawiłam na bloga bez doświadczenia  tego na żywo.
Każdego dnia poznaję i odkrywam na nowo otaczającą mnie rzeczywistość, która jak sami widzicie umie w  Południowej Afryce zaskakiwać. :)





1 komentarz: